Najlepsi polscy (i dwóch zagranicznych) dziennikarze, tym razem piszą dla was o relacjach między piłką nożną a polityką, a konkretnie władzą. Znacie ten slogan, że futbol i polityka się nie mieszają. Że sport jest apolityczny. Bzdura. futbol jest utaplany w polityce. Największa rosyjska firma państwowa nie tylko jest właścicielem Zenita, ale i sponsorem Schalke oraz Crvenej Zvezdy a także Ligi Mistrzów i mistrzostw świata. Premier Węgier Viktor Orban chce dźwignąć tamtejszy futbol z kolan, a projektem jego życia jest Akademia im. Ferenca Puskasa. Wspierana oczywiście przez państwowe pieniądze i przedziwne towarzysko-polityczne koterie. Opowiemy wam, co ma dżihad do futbolu. Pokażemy, że klub resortu górnictwa w PRL miał powstać wcale nie w Zabrzu, ale w maleńkim Radlinie. Spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w Polsce na trybunach widoczna jest tylko jedna opcja polityczna. Opowiemy o mistrzostwach świata organizowanych przez wojskową dyktaturę w Argentynie, i o Carlosie Casely, który nie kłaniał się Augusto Pinochetowi.